Początek treningu odbył się na wynajętej przez nas hali. Praca na drągach, skoki przez koperty, stacjonaty, oksery i na końcu mury. Zauważyłam, że Koralik odczuwa większy respekt do zabudowanych przeszkód z czego jestem bardzo zadowolona.
Po godzinnej jeździe na hali ruszyliśmy w stronę crossu. Pierwszą nasz przeszkodą był malutki bankiet. Pierwszy skok i już byłam w wielkim szoku. Koral zamiast zeskakiwać delikatnie w dół, ten wybijał się do góry i dopiero lądował. To co ja na nim wyczyniałam w trakcie było tragiczne, ale nie potrafiłam wyczuć co on zamierza. Później po kolei skakaliśmy kłody, rowy.
Łoś chyba najbardziej polubił zjazdy z górek- za każdym razem euforia, galopy i wygibasy zadem. Cieszył się bardzo. Jestem zadowolona, że jak na prawie pięciolatka jest bardzo odważny. Nie musiałam go bardzo przekonywać do skoku. Lekka łydka i konik latał jak samolot.
Zapraszam na fotorelację!
Podziwiajcie skoki Koralika, a na mnie proszę nie patrzeć. Łamaga siedzi na koniu! :o :)
Dziękuję za ponad 2000 wyświetleń! :)
Hej też jeżdżę konno, strasznie podoba mi się twój styl pisania, super blog. Zapraszam do mnie http://stylegoldn.blogspot.de/ :)
OdpowiedzUsuńJedyne "skoki" w mojej karierze konnej to był skok w górę mojego konia, kiedy coś go ugryzło w zad oraz ćwiczenia na drążkach, również na oklep. Koralik to piękny koń, skąd takie imię? :D
OdpowiedzUsuńI jak to się skończyło? :)
UsuńKupiłam go jak już miał to imię. To zdrobnienie od imienia Koral bardzo nam się spodobało i tak się przyjęło! :)
Nic się nie stało, Tajfun trochę bryknął ale jakoś się utrzymałam. A gdy jeździłam przez drążki, to byłam bardzo zdziwiona jak to potrafi telepać. :D
UsuńOjej, Koralik jest Twój <3 Chyba nie doczytałam, ale zazdroszczę!